Nowa Zelandia, Wyspa południowa

Droga numer 6

Następnym punktem na mapie jest lodowiec Franciszka Józefa. Najlepszą drogą, aby tam się dostać z Abel Tasman jest droga numer 6, która w naszym odczuciu zasługuje na odrębny wpis na tym blogu. Niby droga jak każda inna; jeden pas, liczne zakręty, różnice wysokości, zjazdy i podjazdy, a jednak cała podróż zleciała w mgnieniu oka i miała w sobie coś magicznego. Może na tę atmosferę wpływ miało to, że zatrzymywaliśmy się na prawie każdym punkcie widokowym i podziwialiśmy uroki Nowej Zelandii – jedno jest pewne, jak GPS szacuje Wam czas podróży, to należy tę wartość pomnożyć przez 1.5. W naszym przypadku z 6 godzin zrobiło się prawie 9, ale po kolei.

Pierwszy przystanek zrobiliśmy w Buller Gorge Swing Bridge (https://bullergorge.co.nz), gdzie kupiliśmy bilety na zwiedzanie opuszczonej kopalni złota – wstęp 10$ od osoby. Spacer rozpoczynał się od przejścia po wiszącym moście nad rzeką Buller. W ofercie można było również wykupić speed boat po tej rzece. Cały spacer zajął nam około 40 minut. W zielonym parku zobaczyliśmy stare zardzewiałe maszyny wydobywcze, chatki górników i przede wszystkim widoki na górską rzekę – było warto 🙂 Dodatkowo na drugą stronę rzeki można było wrócić tyrolką – cena 30$ od osoby, choć naszym zdaniem było to mocno przereklamowane, a kwota zdecydowanie za wysoka jak na 10 sekundowy zjazd.

Zdecydowanie warto trzymać się drogi nr 6 do końca, ponieważ jej najpiękniejszy odcinek znajduje się przy samym morzu (czyli dokładnie w miejscu, który GPS próbuje ominąć kierując nas na drogę nr 69). Jeden odcinek jest nawet tak blisko morza, że czuć bryzę na policzku, a wzburzone fale delikatnie wlewają się na asfalt. Do tego punkty widokowe na mocną szóstkę!